Skuteczny lobbing PIU. Jak ubezpieczyciele wpływają na regulacje rynkowe w zakresie ubezpieczeń.
Walka o uregulowanie kancelarii odszkodowawczych ma szansę zakończyć się porażką ubezpieczycieli, którzy przesadzili ze swoimi żądaniami, ale Polska Izba Ubezpieczeń ma w lobbingu dużą wprawę i niemałe osiągnięcia.
Z lobbingiem można przesadzić. Polska Izba Ubezpieczeń od dawna robiła wszystko, żeby uregulować kłopotliwy rynek kancelarii odszkodowawczych. I gdy pojawił się projekt regulacji, gorąco lobbowała za jego uchwaleniem, forsując kontrowersyjne rozwiązania. Trudno się temu dziwić. Ograniczenie wysokości maksymalnych opłat pobieranych przez kancelarie do 20 proc. odszkodowania, zakaz cesji wierzytelności czy zakaz akwizycji i reklamy w domu poszkodowanego, budynkach użyteczności publicznej i do 100 metrów od granicy nieruchomości szybko wyeliminowałaby z rynku kancelarie odszkodowawcze. Postulaty te jednak szły za daleko, co zmobilizowało kancelarie do odparcia ataku. A przede wszystkim tak daleko posunięte ograniczenia działalności gospodarczej nie znalazły uznania w oczach polityków. Ustawa nie została uchwalona w tej kadencji Sejmu i niewielkie są szanse, by po wyborach Parlament przyjął ustawę w proponowanym kształcie. Wcześniejsze próby wpływania przez PIU na regulacje dotyczące rynku ubezpieczeń były bardziej skuteczne. Najlepiej było to widać przy PPK, czyli nowym pomyśle na prywatne emerytury Polaków. W pierwszej wersji projektu ustawy o pracowniczych planach kapitałowych do tworzenia PPK zostały dopuszczone tylko towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Ubezpieczyciele też oczywiście chcieli tworzyć PPK, ale twórcy projektu postanowili dać im pstryczka w nos i po problemach ze sprzedażą trefnych polis z UFK nie kwapili się z dopuszczeniem ich do oferowania nowych rozwiązań. Determinacja Polskiej Izby Ubezpieczeń była duża. Prezes Izby dwoił i się i troił, przekonując autorów ustawy, że zakładu ubezpieczeń nadają się do prowadzenia PPK lepiej niż ktokolwiek inny. I odniósł sukces. Tyle, że życie pokazało, że ubezpieczyciele… wcale nie palą się do oferowania PPK. Na razie zdecydował się na to tylko jeden zakład ubezpieczeń. W tym roku ubezpieczycielom udało się także przeforsować korzystne dla siebie zmiany w przepisach, związane z wejściem RODO. Ubezpieczyciele mieli obawy, czy po wejściu w życie RODO będą mogli oferować polisy życiowe czy turystyczne na dotychczasowych zasadach, zbierając dane o stanie zdrowia czy charakterze pracy klienta. W dużej mierze dzięki staraniom PIU te – skądinąd oczywiste – zasady udało się uregulować i w maju tego roku weszły w życie przepisy, na mocy których zakłady ubezpieczeń otrzymały zamknięty katalog danych do oceny ryzyka. Dotyczą one m.in. stanu zdrowia, stanu cywilnego, charakteru wykonywanej pracy czy sytuacji finansowej. Dziś już mało kto pamięta o podatku Religi. Tak nieformalnie określano opłatę, którą ubezpieczyciele musieli co miesiąc wnosić do Narodowego Funduszu Zdrowia. Wynosił on 12 proc. od każdej składki na komunikacyjne ubezpieczenie OC. Podatek ten, zaproponowany przez ówczesnego ministra finansów Zbigniewa Religę, obowiązywał od 1 października 2007 r. i był przeznaczony na finansowanie kosztów leczenia ofiar wypadków drogowych. Uderzał on ubezpieczycieli po kieszeni, na co co nie mogła spokojnie patrzeć Polska Izba Ubezpieczeń. Działała owocnie. Podatek był pobierany do końca grudnia 2008 r., potem przepisy przestały obowiązywać. Dużą skuteczność miało PIU także w przypadku starań utrzymanie obowiązkowej przynależności Izby. To o tyle ciekawe, że zarówno Związek Banków Polskich, jak i Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych czy Izba Domów Maklerskich są organizacjami dobrowolnymi. Tylko w przypadku ubezpieczycieli przynależność do samorządu gospodarczego jest obowiązkowa. Po burzliwych dyskusjach w 2015 r. udało się utrzymać obligatoryjne członkostwo ubezpieczycieli w PIU, a Izba robi wszystko, żeby pokazać, że ubezpieczycielom to się opłaca i skutecznie wpływa na regulacje rynkowe.